Raj Koni
-Dla twojej wiadomości, nic jej nie zrobiłem. Kazałem jej przestać mi się kłaniać, bo guzik mnie obchodzi, jak bardzo jest wdzięczna. A jeśli chcesz wiedzieć, czemu jest pokaleczona i leży na ziemi, to ci odpowiem, że spadła lecąc, prosto w drzewa. - odpowiedziałem głosem ociekającym jadem.
Offline
-To dobrze. - położyłam się przy klaczy i przyłożyłam do jej rogu mój róg (na avatarze go nie widać, ponieważ potrafię go maskować). Poczułam przepływ siły i magi, z mojego ciała, przez mój róg, do ciała klaczy, taką samą drogą. Wkrótce powinna czuć się jakby dopiero co się obudziła z odświeżającego snu. - Castyl, ty instynktownie tak rymujesz? - spytałam, nie patrząc na byłego partnera.
Offline
-Ja nie rymuję. - wycedziłem przez zaciśnięte zęby, po czym wybiegłem cwałem.
Offline
(Muszę lecieć)
Offline
Westchnęłam. Znałam przecież charakter Castyla i wiedziałam, że zaufanie mu równa się wzięciu bardzo silnego i uzależniającego narkotyku. A jednak wciąż go kochałam...
(Ok, pa)
Offline
Przestałam płakać.Uśmiechnęłam się do nieznajomej klaczy,łzy wciąż spływały mi po policzkach.Poczułam się o wiele lepiej.
-Dziękuję...-powiedziałam,patrząc na nią z wdzięcznością.-Widzę jednak,że coś cię trapi...Mogę wiedzieć co?-uśmiechnęłam się.-Może mogę jakoś pomóc?
Offline
-Ja i Castyl byliśmy kiedyś parą. - wyjaśniłam. - Czujesz się już lepiej?
Offline
-Jestem Ayla, Alfa tego stada. A ty? - spytałam, skłaniając głowę.
Offline
-Nie ma za co, Cadence. Gdyby nie Castyl, nie dotarłabym, tu. Dopiero, gdy użył mocy, poczułam, że muszę tu przyjść.
Offline
(Castyl wybiegł)
Offline
-Ja sama nawet czasami nie wiem czy on jest, czy go może nie ma. - stwierdziłam.
(Ok, to nic)
Offline